Pewnego razu drogą wśród pól szedł biedny żebrak, w ręku trzymał mały węzełek. Nagle, jak spod ziemi, wypadła banda zbójców. Przewrócili biedaka, kopali, bili żądając pieniędzy. Byli nieczuli na prośby i błaganie o litość, nie wierzyli w jego słowa. W końcu źli, że niewiele znaleźli, zostawili nieprzytomnego biedaka, który wkrótce zmarł. Wrócili do jaskini, rozwiązali węzełek i wtedy zobaczyli w nim kawałki suchego chleba i jeden malutki grosik. Z wściekłością wyrzucili wszystko do lasu. Po kilku dniach musieli zejść po wodę do płynącej u podnóża wzgórza rzeki Pilicy. I wtedy stało się coś dziwnego. Kiedy zbliżyli się do brzegu oślepił ich blask tak silny, że upadli twarzą do ziemi. Usłyszeli równocześnie głos z przestworzy mówiący, że jeśli chcą odpokutować swe winy i stać się ludźmi uczciwymi muszą wziąć płynący rzeką krzyż i na wzgórzu, nieopodal swojej siedziby, wybudować kościół. A wodę potrzebną do budowy mają nosić chodząc na kolanach. Gdy głos ucichł zbójcy powoli podnieśli głowy i zobaczyli płynący wodą mały, złoty krzyżyk. Nie wiadomo, co stało się w ich duszach, jaka zaszła w nich przemiana. Herszt wszedł do wody i delikatnie wziął w ręce krzyżyk, poczem powiesił go sobie na szyi. Zbójcy wrócili do siebie i rozpoczęli prace. Wkrótce na wzgórzu stanął drewniany kościółek, którego patronami zostali św. Piotr i św. Paweł. A zbójcy ze zdartymi do krwi kolanami poznali co to ból i cierpienie. Tak, według legendy, powstał kościół św. Piotra i Pawła – najstarsza pilicka świątynia, której późniejsze losy nie oszczędziły tragedii. Pierwszy drewniany kościół rozsypał się ze starości w XVI w., a ten odbudowany w XVII w. (też drewniany) spłonął 17.01.1945 r. w dzień wyzwolenia.
oprac. Maria Lepiarczyk